"Wszelkie Prawa zastrzeżone" jedynie co do zasad wzajemnego szacunku. Kopiowanie, wykorzystywanie i rozpowszechnianie materiałów jest jak najbardziej wskazane - nie myślmy jedynie o sobie. Z witryny tej nie czerpiemy żadnych korzyści (nie ma tu też reklam), a utrzymujemy ją z własnych środków i własnej pracy. Ma służyć powszechnemu dobru. Prosimy więc o wyrozumiałość, jeżeli nieświadomie wykorzystaliśmy czyjąś własność prywatną. Z góry przepraszamy, prosimy o wspaniałomyślność lub o ewentualny kontakt, a usuniemy. Również w razie zauważenia błędów i niejasności, których wykluczyć nie możemy pomimo wszelkich starań, by była tu jedynie prawda.
Wszelkiego prawdziwego dobra wszystkim bez wyjątku życzymy. Z darem modlitwy o oświecenie nas wszystkich światłem Bożej Prawdy.
Małgorzata Stanisław Valere Nihil
Strony mogą zawierać pliki cookies.
Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i Niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo Jej: Ona zmiażdży ci głowę, a ty czyhać będziesz na Jej piętę. (Zob. Rodz 3,15; tą "piętą"- jak powiedziała sama Maryja, są Jej umiłowani Kapłani)
Słowo voodoo (wudu, wodun) wywodzi się z języka plemion zachodnioafrykańskich i oznacza – ducha, bożka, bóstwo; jednak wydźwięk tego słowa jest zawsze negatywny, chodzi o istoty tajemnicze i groźne. Kolebką voodoo jest Benin w Afryce, ale obecnie jest religią wyznawaną głównie na Haiti (dotarła tam w XVII/XVIII w. wraz z transportem niewolników z Afryki). Wyznawcy voodoo łączą rdzenne wierzenia ludów afrykańskich ze spirytyzmem. Przyjęli także niektóre elementy religii katolickiej, wierzą w jednego Boga, nie oddają Mu jednak czci. Istotny jest za to kult afrykańskich loa (duchów-bożków utożsamianych z katolickimi świętymi) oraz kult zmarłych przodków. Na Haiti dwa wyznania – voodoo i katolicyzm – traktowane są za oficjalne.
Podstawę voodoo stanowi wiara w duchy, które mogą przebywać w człowieku podczas tanecznych obrzędów „Tajemniczej Ceremonii”, wiąże się to z silnym opętaniem. Na ołtarzach tradycyjnego voodoo umieszcza się kukły, figury reprezentujące duchy loa. Znana jest też praktyka przytwierdzania kukieł do drzew na cmentarzach, będąca metodą porozumiewania się ze światem zmarłych. Gdy do voodoo przeniknęły elementy wierzeń indiańskich, pojawiły się m.in. „laleczki voodoo”. U nas są one dostępne w sklepach z pamiątkami oraz w popularnych salonach prasowych. Te szmaciane kukiełki (jak zapewnia ich dystrybutor) mają magiczną moc i mają zazwyczaj służyć dobrym celom: „Kanibal” zadba o to, aby garnek nigdy nie był pusty, z „Szamanem” pokonasz każdą chorobę, „Skorumpowany anioł” załatwi, by zostały odpuszczone wszystkie twoje przewinienia, „Diablik” zmieni diablątko w słodkiego aniołka, a „Czarny kot” ochroni cię przed przesądami i czarną magią (!!!)… Wybór jest bardzo duży. Jeśli to są przedmioty mające zapewnić szczęście, to dlaczego mają dołączone szpilki? Wprawdzie mają one załączone ostrzeżenie, że są nieodpowiednie dla dzieci poniżej 6. roku życia, jednak największe niebezpieczeństwo nie jest spowodowane możliwością ukłucia się czy połknięcia szpilki, a narażeniem na wejście w niebezpieczny afro-amerykański kult, przy czym firmy wypuszczające te „zabawki” na nasz rynek nie widzą w tym nic zdrożnego.
Posługiwanie się „laleczkami voodoo” jest szczególną formą przywoływania złych duchów, by wywierały wpływ na drugiego człowieka (fizyczny, psychiczny bądź duchowy). Szamani używają laleczek voodoo, aby uzdrawiać lub rzucać klątwy (do „białej” i „czarnej” magii); nakłuwają szpilkami wypchaną kukiełkę wyobrażającą wroga, w celu sprawienia mu bólu.
Te laleczki ukazują, że voodoo to nic groźnego, tymczasem to nie jest prawda – mówi Dariusz Pietrek ze Śląskiego Centrum Informacji o Sektach i Grupach Psychomanipulacyjnych w Katowicach. Nie dajmy się nabrać, że „laleczka” z założenia służąca zadawaniu cierpienia, potrafi przynosić dobro. Jeśli coś jest złe z natury, to przedstawienie tego w łagodniejszej formie niczego nie zmienia, nawet zapewnienia dystrybutora, że produkt przez niego rozpowszechniany „nie ma nic wspólnego z czarną magią” i nie służy do czarów.
Poniżej przytoczę bardzo ciekawą wypowiedź pewnego księdza z Beninu (kolebki voodoo): Bez względu na to, czy wierzycie czy nie w voodoo, ci ludzie potrafią na odległość posłać komuś przekleństwo, zło i może to się skończyć tragicznie. Są grupy voodoo, gdzie na odległość prowokuje się jeśli nie chorobę, to śmierć kogoś, przebijając taką laleczkę igłą. Robi się laleczki, które mają przedstawiać jakąś osobę i jeśli się laleczkę ukłuję w rączkę, to ta osoba poczuje ból w swoim ręku.
Czy dotyczy to tylko tych, którzy w to wierzą? – Absolutnie nie! Wierzcie mi, szatan interesuje się bardziej tymi osobami, które nie wierzą w nic, bo tych, którzy wierzą, to jednak jakiś strach przed tym złym, przed nieznanym trzyma w ryzach.
Czy jak mówi się źle o Voodoo, to można być zaatakowanym? – Nie, bo ja wierzę w Chrystusa i On mnie broni, ochrania. Jestem chroniony przez Przenajświętszą Krew naszego Zbawiciela i nie boję się. Urok można rzucić na kogoś, kto się boi i kogo nie chroni Chrystus. Nawet na wierzących w Chrystusa można rzucić taki urok, skuteczny. Jeżeli w waszym domu nie otworzycie drzwi, okien, żeby szatan mógł wejść, to nie ma sensu się obawiać. Ale diabeł atakuje wszystkich, on nie czeka na twoją zgodę, żeby cię zaatakować. Nie możemy popełniać błędu myśląc, że szatan nic nie może.
Voodoo dzisiaj się reklamuje w Europie, podobnie jak inne sekty. Nie powinniśmy się bać ani voodoo, ani satanistów, ani innych wróżek – chrześcijanie w Imię Jezusa Chrystusa mogą wszystko i sprzeciwić się też praktykom voodoo. Jeżeli wiemy skąd pochodzi taka „zła przesyłka” voodoo, to tym ludziom trzeba po prostu wybaczyć. Przede wszystkim należy unikać przedmiotów, które pochodzą z kultu voodoo.
Jak ja się chronię? – Ja modlę się, proszę Pana Jezusa, by Krew Przenajświętsza Naszego Zbawiciela mnie chroniła. Ci, którzy chcą mnie zaatakować złymi myślami, niech spotkają Pana Jezusa. „Pan jest moim zbawieniem i niczego nie muszę się lękać”.
Żadna okoliczność, nawet doznane krzywdy, nie mogą usprawiedliwić pragnienia zemsty, wyrządzenia komuś zła. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Nienawiść zamierzona jest przeciwna miłości. Nienawiść do bliźniego jest grzechem, gdy człowiek dobrowolnie chce dla niego zła. Nienawiść jest grzechem ciężkim, gdy dobrowolnie życzy się bliźniemu poważnej szkody” (KKK 2303).
Apostołowie nauczali: Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. (1 Kor 4, 12-13)
Oprac. Iwona Skorupska
Miesięcznik Kościelny 04-05/2014
Do powyższego trzeba by dodać małe uzupełnienie, doprecyzowanie.
Rzucanie przekleństw to nie przesądy. Są one rzeczywiście niezwykle skuteczne, co potwierdzają osoby tym się zajmujące, księża egzorcyści czy osoby posługujące modlitwą wstawienniczą.
Potrzeba sprecyzować, czy Chrześcijanie powinni się przekleństw obawiać, tym bardziej, że często nie wiemy, że ktoś nas gdzieś przeklina.
Sama wiara w Chrystusa nie chroni. Chroni życie w rzeczywistym stanie Łaski Uświęcającej. Rzeczywistym, a nie jedynie myślenie, że jest się w tym stanie i świętokradzkie przyjmowanie Komunii Świętej w stanie grzechu ciężkiego - co dzisiaj w związku z postępującym zamętem w Kościele staje się coraz bardziej powszechne (szczególnie w kościołach niemieckojęzycznych).
Trzeba być zainteresowanym, znać i być wiernym w pełni doktrynie katolickiej, rzeczywistemu Magisterium Kościoła, by umieć odróżniać prawdę od błędu i kłamstwa, dobro o zła. Potrzeba regularnie przystępować do Sakramentu Pokuty, który wiąże się z dokładnym wypełnieniem wszystkich jego warunków, szczególnie skruchy. A nie ma skruchy wówczas, gdy pozostaje w nas pragnienie tego, co prowadzi do grzechu.
Łaska Uświęcająca, to życie Boga w nas z czego zdajemy sobie sprawę, czego jesteśmy świadomi obcując z Bogiem w sobie dzięki m.in. życiu sakramentalnemu. Wówczas Bóg nas chroni.
Trzeba więc pragnąć i dążyć aby być w bliskich relacjach z Panem Jezusem, żyć Jego Prawdą, Jego świętą Wolą, by móc czuć się zupełnie bezpiecznie i żyć w pokoju i wolności dzieci Bożych. Wówczas przekleństwa przeciwko nam odbijają się niczym od lustra i trafiają w tego, kto je wypowiada czy zamawia. Nie jest więc to bezpieczne dla tych, którzy to czynią.
Samo życie w stanie grzechu ciężkiego jest zatem duchowym zagrożeniem. Chroni nas rzeczywisty stan Łaski Uświęcającej.
br. Stanisław
Z miłości do szukających Prawdy przychodzę, aby ponownie pokazać, czym faktycznie Prawda jest i co Ona oznacza, bowiem zapomniano
o tym. Ja jestem Prawdą, a Prawda jest Miłością. Miłością Nieskończoną, Miłością Najwyższą, Miłością Wieczną. (PŻwB 9.04.88)